Byłe (pierwszy draft)

Pani prokurator miała kaca. 
Nie był to ani jej pierwszy kac, ani ostatni, ale o piątej rano był bardzo dotkliwy. Wilgoć w powietrzu sprawiała, że odechciewało się żyć, bo zimno właziło pod płaszcz i przeszywało do kości.
Bolała ją głowa, chciało jej się spać i rzygać jednocześnie, a do tego gdzieś koło trzeciej w nocy skończyły się fajki, Tomek poszedł po paczkę i schował ją do kieszeni. Swojej. Kiedy zadzwonili z komendy chwyciła płaszcz i wyszła, i dopiero w samochodzie przypomniała sobie, że nie ma papierosów.
Kurwa. Nie powinna była dać się wyciągnąć na imprezę podczas dyżuru. Ani Tomkowi, ani nikomu innemu. Zwłaszcza, że w taki wieczór zdarzały się różne dziwne rzeczy i przecież wiedziała, że zadzwonią. 
Może wpadam w alkoholizm? zastanowiła się przez chwilę, a potem przypomniała sobie, że ostatni raz piła cokolwiek mocniejszego miesiąc wcześniej i dzisiaj też wypili tylko butelkę wina. Nadal nie zmieniało to faktu, że picie na dyżurze było bardzo nie w jej stylu. Bardzo. 
Jedyne co ją pocieszało to fakt, że ekipa dochodzeniowa wyglądała zdecydowanie gorzej od niej. Albo mieli w dupie fakt, że ktoś może po nich zadzwonić i chlali jak przed dniem wolnym, albo już zaczęła się akcja Zniszcz i popołudniu wycinali kogoś z samochodów.
Trzydzieści sekund później zrozumiała, że zrobiła bardzo błędne założenie i ekipa dochodzeniowa wyglądała gorzej od niej, bo już była na miejscu zbrodni i widziała trupa. 
- Pani prokurator - powiedział aspirant gdzieś za jej plecami. - Tędy.
Ruszyła za nim między zaparkowanymi ciasno samochodami, do placyku przed wypożyczalnią płyt DVD. Zdziwiła się przelotnie, że takie jeszcze istnieją w dobie torrentów i Netflixa, a potem zorientowała się, że wypożyczalnia była zamknięta, ale pewnie nie było chętnych na lokal. Plakaty wypłowiały do niemal jednolitej niebieskości, kartonowy stand w oknie z reklamował film sprzed dziesięciu lat. Dziwne, że na osiedlu nie było chętnego na wynajem.
Trup leżał na samym środku placyku.
- O kurwa - powiedziała, a potem odwróciła się i przez chwilę walczyła z mdłościami. Przegrała i porzygała się, przeklinając w duchu Tomka, hiszpańskie wino i nadmiar czerwonych marlboro. Kiedy się wyprostowała i sięgnęła do kieszeni, żeby wytrzeć usta chusteczką, zobaczyła wbity w siebie wzrok wysokiego podkomisarza, którego wezwali tu przed nią. Opierał się o samochód, skrzyżował nogi w kostkach i palił papierosa, nie spuszczając z niej wzroku.
Czy ja mu ostatnio czymś podpadłam? zastanowiła się przelotnie, a potem sobie przypomniała, że pół roku temu zapraszał ją niezobowiązująco na kawę. Chryste. No to teraz już nie zaprosi i wszelkie widoki na jakiekolwiek życie uczuciowe szlag trafił. 
Podkomisarz rzucił peta na ziemię, przydeptał go, sięgnął do samochodu po butelkę wody i podszedł do niej.
- Masz - powiedział. - Nie przejmuj się. Chłopcy z patrolu, których tu wezwali jako pierwszych zarzygali część mikrośladów. Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że pierwsza zarzygała je pani, która znalazła trupa. Chuj będzie, a nie porządne dowody.
- No chuja właśnie raczej na razie nie będzie - odezwał się ktoś za nimi. - Nie znaleźliśmy. 
Pani prokurator łyknęła wody, przepłukała usta, wypluła i potem dopiero napiła się porządnie. Oraz poczuła, że czegoś chyba nie rozumie.
- Raport? - zaryzykowała. 
- A, przepraszam. Pół godziny temu na 112 zadzwoniła rozhisteryzowana starsza pani, bełkocząc coś o ofierze dla szatana, antychrystach i zarazie z zachodu, a także wyprutych flakach i krwi, masie krwi wszędzie. Dyspozytorka wysłała na wszelki wypadek patrol wychodząc ze słusznego założenia, że w taką noc dzieciaki uwielbiają robić sobie dowcipy i może ten im się wymknął spod kontroli. Patrol zadzwonił do nas, ja do ciebie. Widziałaś kiedyś coś podobnego? 

Pokręciła głową. Widywała rzeczy paskudne, bo jako najmłodszy stażem prokurator śledczy wysyłana była do najpodlejszych spraw i znalezisk, ale czegoś podobnego jeszcze nie.
- Szczerze mówiąc, chyba nawet o czymś takim nie słyszałam - powiedziała, a potem odwróciła się i spojrzała na leżące przed wypożyczalnią zwłoki.
Mężczyzna mógł mieć koło trzydziestki. Był nagi; leżał twarzą do góry, ręce i nogi miał rozłożone, a dookoła niego obrysowano białe koło. Z tego,  co widziała miał poderżnięte gardło, rozpłatany brzuch i został wykastrowany. Przez chwilę zastanawiała się, które z tych obrażeń było pierwsze.
- Nie - odpowiedziała. Trup wpatrywał się w niebo pustymi oczami. - Ale ktoś go bardzo nie lubił.
Przesunęła dłonią po twarzy i westchnęła; już wiedziała, że jakakolwiek szansa na powrót do domu i odespanie kaca oddala się z drugą podświetlną. To będzie długi, mroczny dzień wszystkich świętych. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A completely different story

Untitled

Bajka z innej bajki