Zza zakrętu, za którym zniknął Syzyf, rozległy się kroki. - Myślisz, że to tan wariat wraca z kamieniem? – zapytała wróżka. - Nie – odparł wilk. - To ktoś inny. Nie ma kamienia, za to ma wodę i jakieś owoce… i jagnięcinę! - Zerwał się i pognał w dół drogi. Chwilę później wyłonił się zza zakrętu, obskakując niczym szczeniak wysoką, szczupłą kobietę, która niosła worek przerzucony przez ramię. Kobieta pochyliła się, podrapała go za uchem, a potem sięgnęła do worka, wyjęła dorodny kawał mięsa, miskę i dzban z wodą. Wróżka patrzyła na nią, mrugając bardzo szybko. Na wszelki wypadek, odruchowo, zaczęła skręcać dwa papierosy naraz. Kobieta zostawiła wilka, który mlaskał tak, że zagłuszał nawet tupanie stonogi w lewej skroni Wróżki, podeszła do kamienia i podała Wróżce dzban z wodą. Ta oddała jej oba papierosy i zapalniczkę, i zaczęła pić. Czuła, jak z każdym łykiem jej mózg zmienia się z pomarszczonej rodzynki w dorodne winogrono. Kobieta czekała, paląc pow