ze specjalnymi podziękowaniami dla Kleszcza i Wojciecha Południowe słońce na spiżowym, rozpalonym niemiłosiernie niebie rozprażało ziemię tak, że Trzecia Wróżka, mimo martensów, miała wrażenie że stąpa po płycie rozgrzanej kuchenki. Do tego blask odbijał się od białych skał wokół i kluł w oczy. Zdjęła co prawda kurtkę, podwinęła nogawki dżinsów i rękawy koszuli, ale to nic nie pomogło. Spływała potem i czuła się tak, jakby język przysechł jej do podniebienia. Nie do końca pamiętała, jak się znalazła na żwirowej drodze pośród wysokich białych skał pod niebem, które zapewne bywało niebieskie, ale teraz przypominało piec hutniczy. Miało to chyba coś wspólnego z imprezą, na której było zbyt dużo młodego greckiego wina, jakaś trefna jagnięcina i dwa złote jabłka, toczące się po stole. Rozejrzała się dookoła, krzywiąc się z bólu. Ruch sprowokował bowiem stonogę w drewniakach do odtańczenia energicznej gigi gdzieś w okolicach lewej skroni wróżki. Była przekonana, że gdzieś tutaj, niedawno,...
<3
OdpowiedzUsuń