The Monster awoke in his lair. He smelled something, or rather he sensed something which could be both smell and a flash of light, penetrating through his closed eyelids. The Witch was lonely, and miserable, and cried into the mesh of Realities for help. She had a pure heart, a brave soul and a clear mind. People like her shone brightly in between the worlds; they were like beacons attracting all kinds of spirits. ‘I want to devour this pure heart, and feast on that brave soul, and pollute this clear mind’, thought the Monster. So he disguised himself as a good and sympathetic man, and approached her. It was easy for him to pretend he was everything she cried into the mesh of Realities for. Before long she trusted him. He made his feast long and enjoyable. She gave him her heart freely, along with her body, and he smiled and licked his fingers when he finished. Then he asked for more, and took to infusing her mind with his poison. But it was the soul he was the most interes...
Krzyżowiec śnił o deszczu. Od wielu dni otaczała go pustynia. Jego oddział rozbili w zasadzce zamaskowani ludzie; towarzysze zginęli, a on sam ledwo uszedł z życiem. Napadli na nich w nocy, podczas snu; dziwił się, że nikt za nim nie podążał, dopóki nie wstało słońce i nie zobaczył wokół siebie bezkresnego morza piasku i kamieni. Pierwszego dnia brnął w piasku, dopóki nie upadł pod skałami, które rzucały cień na rozpaloną ziemię. Obudził go przejmujący nocny chłód; owinął się płaszczem i drżąc patrzył na niebo pełne nieznanych mu konstelacji. Drugiego dnia zabił węża, który mieszkał wśród skał i wypił jego krew. Potem zapadł w niespokojny sen i przyśniło mu się, że podążał przez noc za postacią okrytą płaszczem, z rogami na głowie. Wyciągnął rękę, by jej dosięgnąć, ale upadł i piasek zasypał mu usta otwarte do krzyku. Trzeciego dnia zrozumiał, że pustynia jest jego wrogiem i aby przeżyć, musi stoczyć z nią wojnę, ró...
ze specjalnymi podziękowaniami dla Kleszcza i Wojciecha Południowe słońce na spiżowym, rozpalonym niemiłosiernie niebie rozprażało ziemię tak, że Trzecia Wróżka, mimo martensów, miała wrażenie że stąpa po płycie rozgrzanej kuchenki. Do tego blask odbijał się od białych skał wokół i kluł w oczy. Zdjęła co prawda kurtkę, podwinęła nogawki dżinsów i rękawy koszuli, ale to nic nie pomogło. Spływała potem i czuła się tak, jakby język przysechł jej do podniebienia. Nie do końca pamiętała, jak się znalazła na żwirowej drodze pośród wysokich białych skał pod niebem, które zapewne bywało niebieskie, ale teraz przypominało piec hutniczy. Miało to chyba coś wspólnego z imprezą, na której było zbyt dużo młodego greckiego wina, jakaś trefna jagnięcina i dwa złote jabłka, toczące się po stole. Rozejrzała się dookoła, krzywiąc się z bólu. Ruch sprowokował bowiem stonogę w drewniakach do odtańczenia energicznej gigi gdzieś w okolicach lewej skroni wróżki. Była przekonana, że gdzieś tutaj, niedawno,...
Komentarze
Prześlij komentarz