Mountjoy Square 271


Dla moich przyjaciół za to, że są.

Dobry wieczór, nieznajoma.
Nie zatrzymasz się? Oczywiście, że się zatrzymasz. Odwrócisz, spojrzysz na mnie, ale zachowasz dystans. Masz może papierosa? A ogień?
A jednak. Palenie zabija, wiesz o tym. Tak, nie sposób nie zauważyć napisów zajmujących jedną trzecią pudełka. Czemu kupujesz małe paczki? Chcesz rzucić?
Nie, ja już dawno zrezygnowałem z rzucania palenia. To chyba jedyna przyjemność, jaka mi w życiu pozostała. Jasne, że żartuję.
Co tu robię? Czekam. Nie wiem, czy długo, nie mam zegarka. Ile to dla ciebie jest długo? A, no tak. A miesiąc albo rok? Tak, wiem, że to zależy, na co się czeka.
Wieje i jest zimno, zgadza się. Ale widzisz, mam długi ciepły płaszcz z głębokimi kieszeniami, można schować ręce, można postawić kołnierz.
Spieszysz się? Nie? Dokąd idziesz? Do znajomych? Mieszkają po drugiej stronie skweru, jasne.
Skąd jesteś? Ach, no tak. Podobno przez ostatnie pół roku przyjechało was tutaj pięćdziesiąt tysięcy. Gdzie nie wejdziesz, tam wy albo Chińczycy. Nie, skąd, ja nie mam nic przeciwko temu, wiesz, kiedyś było tak, że to my wyjeżdżaliśmy. Sam pracowałem w Londynie, spałem pod stołem u kumpla, zmywałem naczynia w jakimś hotelu. No co ty? Nie jesteś tu pierwszy raz? A gdzie byłaś wcześniej? Na Północy, rozumiem. Długo? Co robisz tutaj?
Studiujesz. Nie, skąd, to bardzo fajnie, tylko nie za bardzo rozumiem, co studiujesz. To ma coś wspólnego z motylami? Ach, antropologia, oczywiście, nie zrozumiałem. Nie, nie mówisz z dziwnym akcentem. Szczerze mówiąc, myślałem, że jesteś Niemką. Czemu przewracasz oczami?
No tak, masz rację, gdyby mnie ktoś wziął za Anglika, też bym się zirytował. Ładnie się śmiejesz. Zapalimy jeszcze jednego?
Pewnie, że możesz usiąść na schodach. Twoja babcia siadała zawsze na progu w kuchni i paliła, to rodzinne. Jak ci na imię? Ja jestem John.
Fajny kot, prawda? Często go tutaj widuję.
A oprócz tego, że studiujesz, co robisz? W księgarni? To dobra praca, pod dachem, nie wieje, nie musisz robić kanapek ani parzyć kawy, a poza tym masz cel, zarabiasz na studia. Jasne, też byłbym z siebie dumny. Ale dlaczego tutaj? Czemu nie tam?
Nie przyjęli cię. No nie wiem. Może nie starałaś się wystarczająco? Wiesz, to, że przyjęli cię tutaj wcale nie znaczy, że jesteś aż tak dobra. Nie, ja rozumiem, że dla was Zachód może być Ziemią Obiecaną, ale to mała wyspa. Poza tym uniwersytety dostają dotacje do każdego studenta z nowoprzyjętych do Unii krajów, nie wiedziałaś? Jesteś dla nich sporo warta, oprócz tych pieniędzy, które płacisz za czesne. Pewnie w księgarni jest tak samo – mogą się pochwalić, że pracuje u nich nie dość, że kobieta, to jeszcze stamtąd. Nie myślałaś o tym? Polityczna poprawność zawitała nawet tutaj. Spójrz na zakaz palenia w pubach. Wydawałoby się, że nasz buntowniczy naród nigdy się nie pogodzi z takim ograniczeniem wolności, a tu proszę: ludzie wystają na deszczu i wietrze, kulą się z zimna w wyjściowych ubraniach tylko po to, żeby zapalić. Nikomu nie przyszło do głowy oskarżyć rząd o ograniczanie wolności. Ludzie są jak owce. Co mówisz?
No tak, rzeczywiście, w porównaniu z wami nasze kobiety wyglądają jak owce. Nie przejmuj się, posiedzisz tu jeszcze ze dwa lata, to się do nich upodobnisz. Utyjesz, zaniedbasz się, nie będziesz już dobierać szala tak, żeby pasował do płaszcza, butów i torby… czemu tak na mnie patrzysz? Swoja drogą, ładne buty. Sznurowanie ich pewnie zajmuje ci dwie godziny.
Nie, ja po prostu jestem cyniczny. Długo żyję, swoje widziałem. Nie chcesz tu zostać na całe życie? Nie mów, że nie rozważałaś takiej możliwości. Masz tu perspektywy, karierę. Sama powiedziałaś, że jesteś dobra w tym, co robisz. Poza tym twój angielski jest rzeczywiście świetny. Ach, znasz jeszcze hiszpański i francuski? Niesamowite. Ludzie nie przestają mnie zaskakiwać.
Zostawiłaś tam kogoś? Rodzinę? Narzeczonego?
Odwracasz wzrok i zapalasz kolejnego papierosa. Drażliwy temat? Niech zgadnę – nie zostawiłaś tam nikogo, tylko uciekłaś od wspomnień. Trafiłem? Bolesne rozstanie? Zdradził cię? Pewnie jeszcze z twoją przyjaciółką? Mężczyźni to świnie. Nie rozumiem, jak można porzucić tak piękną kobietę. Chociaż… może po prostu przestał cię kochać?
Ty przestałaś kochać jego. Powiedz mi, zanim cię z nią zdradził, czy później?
Tak, to jest jakaś propozycja, ale mogą mnie aresztować za czyny nierządne w miejscu publicznym. Nie chciałem cię urazić. Po prostu taki jestem.
Skoro przestałaś go kochać, to dlaczego uciekłaś?
Nie uciekłaś. Dobrze. To była świadoma decyzja. Wyjechać na drugi koniec Europy, w miejsce, gdzie nikogo nie znasz, zacząć wszystko od nowa. To bardzo romantyczne. Ile masz lat?
Tak, jestem zaskoczony, sądziłem, że z pięć mniej, kobiety w twoim wieku są zazwyczaj bardziej… jak by to ująć… a może po prostu mniej skłonne do pochopnych działań. Nie, ależ skąd, wcale nie twierdzę, że tego nie przemyślałaś, jestem pewien, że rozważyłaś starannie wszystkie za i przeciw. Przygotowałaś się do wyjazdu, a pracę i mieszkanie znalazłaś dwa miesiące wcześniej. Nie? Ciekawe. Ach, że cię przyjęli dowiedziałaś się miesiąc przed rozpoczęciem zajęć. Jesteś bardzo odważna… albo bardzo głupia.
Wstajesz. Nie, nie idź jeszcze. Ja naprawdę nie chciałem cię urazić. Po prostu plotę czasami, co mi ślina na język przyniesie. Wiesz, jestem trochę rozgoryczony, czekam na kogoś, kto nie przychodzi, patrzę w to okno zasłonięte czerwoną zasłoną i robi mi się smutno. Tam na pewno jakaś rodzina siedzi przed telewizorem, je kolację i nawet nie wie, jaka jest szczęśliwa. Chociaż, z drugiej strony… ojciec ma romans, matka się nudzi i bierze prochy, jedno dziecko całe dnie spędza przed komputerem, drugie czuje się niekochane i odrzucone. Nie rozmawiają ze sobą, tylko krzyczą. Tak mało miłości wśród ludzi. Bardzo bym chciał, żeby było inaczej.
Jaka jest twoja rodzina?
Żartujesz? To straszne! Nie wyobrażam sobie, nie mieć rodzeństwa! Musisz się czuć bardzo samotna. Ach, masz dobry kontakt z rodzicami. Wspierają cię. I pozwolili ci wyjechać? Nie rozumiem. Jesteś ich jedynym dzieckiem, nie myślałaś, jak się będą czuć, kiedy wyjedziesz? Na pewno tęsknią. A jak coś im się stanie? Oni tam, ty tutaj… co zrobisz? Rzucisz wszystko i wrócisz? Poza ty, kiedy oni umrą, zostaniesz zupełnie sama, skoro nie masz własnej rodziny, męża i dzieci.
Dziwni jacyś jesteście. A ja sądziłem zawsze, że skoro jesteście katolikami, to rodzina jest dla was największą świętością, jak dla nas. Ach, nie jesteś katoliczką. Nie jesteś wierząca? Dlaczego? Przecież to niesamowita podpora duchowa w ciężkich chwilach. Poczucie wspólnoty, kiedy idziesz do kościoła i masz wokół siebie ludzi, którzy też się modlą. Nawet nie wiesz, co tracisz. Wyobraź sobie, że papież umrze. Tłumy wylegną na ulice, zaczną się modlić, nocne czuwania w katedrach, znicze palące się na skrzyżowaniach wszystkich większych arterii w mieście. I ty wśród nich, zupełnie sama, wyobcowana. Nie odczuwasz tego, co oni. Jesteś poza nawiasem. Patrzą na ciebie z politowaniem, kiedy odwracasz głowę albo nie nosisz przypiętej do płaszcza białej wstążeczki, symbolizującej żal po utraconym ojcu duchowym. Nie żal ci?
Ach, masz przyjaciół.
Nie, przyjaciele są wspaniali. Tak, to taka rodzina z wyboru, jasne.
Dużo ich masz?
Rzeczywiście, całkiem sporo. I żaden z nich ci nie powiedział, żebyś nie jechała? Dziwne. Oczy ci pociemniały. Trafiłem w czuły punkt? Zaciągasz się głębiej papierosem, który to twój? Piąty? Za chwile zaczniesz odpalać jednego od drugiego.
Jasne, nie znam twoich przyjaciół. Nie wątpię, że bardzo cię kochają. Nie wątpię, że cię wspierają i chcą, żebyś była szczęśliwa. Ja tylko nie rozumiem, jak ludzie, dla których jesteś ważna, mogą tak łatwo pozwolić ci odejść ze swojego życia. Przecież skoro są twoimi przyjaciółmi, skoro jesteś im droga, powinni za tobą tęsknić. Łatwo im przyszło się z tobą rozstać.
Skąd wiem, że nie tęsknią? Nie wiem.
Oczywiście, że zawsze możesz wrócić. Ale nie sądzę, aby cię zrozumieli. Raczej większość z nich uzna, że zabrakło ci wytrwałości, wiary w siebie i odwagi. Wiesz, jacy są ludzie. Mówią, że cię rozumieją, że szanują twoje wybory, że to twoje życie, ale naprawdę myślisz, że ktokolwiek z nich wyśle ci na przykład smsa takiej treści: „Pierdolić żałość, ty podejmujesz decyzje o swoim życiu nie po to, by czegoś żałować i srać na tych, którzy chcą ci potem jakiś żal wmówić”? Super sms. Nie łudź się: nie dostaniesz go. Może i w twarz powiedzą ci jedno, ale za twoimi plecami będą powtarzać, że stchórzyłaś. Że wcale nie jesteś taka dobra, jak twierdziłaś i tak naprawdę wróciłaś, bo sobie zwyczajnie nie radziłaś na uniwersytecie.
Poza tym twoi przyjaciele mają swoje życie, rodziny i partnerów. Zapominają o tobie. Dla nikogo z nich nie jesteś na tyle ważna, by się o ciebie martwił, dzwonił albo pisał. Nie mam racji? Daj spokój. Dla innych ludzi jesteś tylko pudełkiem na ich żal i gorycz. Kiedy coś im w życiu nie wychodzi, przybiegają do ciebie z płaczem; ilu z nich ty możesz się wypłakać na ramieniu, co? Ilu cię przytuli, kiedy zdarzy się coś strasznego
Dostałaś jakiś list? Czemu pytam? Bo widzę w twojej kieszeni kopertę. Ach, ty wysyłasz. No tak. Pewnie napisałaś do kogoś w euforii, że znalazłaś pracę. Może jeszcze do mężczyzny? Naprawdę wierzysz, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest możliwa?
Masz takie wielkie oczy. Zmienił ci się wyraz twarzy. Taki dziwny, gorzki. Nie będziesz się ładnie starzeć. A tak w ogóle… zrobiłaś wszystkie badania lekarskie, zanim tu przyjechałaś? Jesteś pewna, że wszystko z tobą w porządku? Leczenie tutaj jest drogie.
Co mówisz? Czym śmierdzę? Żmijem?
Wiesz, to chyba komplement.
Szczęśliwej reszty życia, nieznajoma.

Poznań, 27.V.004

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A completely different story

Bajka z innej bajki

Untitled