Infernautka, prolog

Czasami pytają mnie, jak jest w Piekle.

Nie wiem, jakiej odpowiedzi oczekują. Ich oczy błyszczą niepokojem, chociaż mowa ciała i grymas ust mają sugerować wesołość. Cha cha, popatrz, jestem taki wyluzowany i nowoczesny, że bez problemu zapytam cię, jak jest w Piekle. Oczy mówią coś zupełnie innego. Nie chcę wiedzieć, błyszczy gdzieś za źrenicą. Naprawdę mnie to nie interesuje. Chcę, żebyś mi powiedziała, że Piekła wcale nie ma, że to tylko wymysł teologów, którzy chcieli strachem wymusić posłuszeństwo mas. I że na pewno tam nie pójdę.

Zimno, odpowiadam zgodnie z prawdą. Tak zimno, że czujesz, jakby powietrze paliło. A poza tym Piekło przypomina Suwałki.

W to ostatnie wierzą bez zastrzeżeń, choć właśnie ten fragment wymyśliłam. Nie mam pojęcia, jak wyglądają Suwałki, za to całkiem dobrze znam topografię Piekła.

Babcia pozdrawia, mam czasami ochotę dorzucić. Dziadek nadal posuwa kuzynkę Helę, tę, która popełniła samobójstwo, kiedy miała trzynaście lat, bo nikt z was nie chciał jej uwierzyć, kiedy powiedziała, że stary skurwiel robił to, odkąd skończyła sześć lat. Ale nie dorzucam. Łgałabym jak pies, gorzej niż z Suwałkami. W Piekle obowiązuje sprawiedliwość i prawo karmy; kuzynka Hela zamieniła się pewnie w diabła z rozżarzonym prętem i wsadza ten pręt dziadkowi tam, gdzie dziadek bardzo nie lubi. Albo wymyśliła jakiś inny, bardzo intymny sposób dręczenia drania.

Kiedy myślę o takich aspektach piekielnej rzeczywistości, prawie lubię to miejsce. Szczególnie, że po pytaniu o Piekło zazwyczaj pada pytanie o Niebo.

Chodzi ci o to miejsce, do którego idą dusze po śmierci ciała? upewniam się. Jest dokładnie tam, gdzie Piekło.

Zazwyczaj konwersacja na tym się kończy. Pytający dopija swojego drinka jednym haustem, żegna się i wymyka chyłkiem, upewniając, że za nim nie idę.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego. W końcu idea reinkarnacji i stacji tranzytowej jest tak stara jak ludzkość. Tak zresztą nazywamy między sobą to miejsce, Tranzyt. Może to kwestia tego, że trudno jest wyjaśnić to wszystko nie posiadając kilku doktoratów, w tym z fizyki kwantowej i teologii. Ja nie posiadam, więc czasami po prostu pokazuję rozmówcom, o co chodzi. No dobrze. Pokazałam raz. Był namolny, upierdliwy i zwyczajnie głupi. Szefostwo do dziś z żelazną konsekwencją potrąca mi z pensji utrzymanie biedaka w doskonale strzeżonym szpitalu psychiatrycznym. Tego też nie rozumiem. Przecież był ubezpieczony. Szefostwo twierdzi, że to dla jego własnego dobra, a świat nie jest jeszcze gotowy na przyjęcie kolejnego proroka; ja powtarzam, że skoro świat toleruje Dalaj Lamę, to kolejny prorok mówiący to samo naprawdę nie zrobi różnicy. Tak, odpowiada szefostwo, ale łatwiej jest ignorować to, co mówi mały skośnooki facecik, owinięty w szafranową pieluchę, niż... Zresztą, nie kłóć się z nami. Nie znasz się na tym. Nie jesteś od polityki.

Fakt, ja tylko pracuję w agencji celnej. Albo biurze imigracyjnym, zależy, jak na to spojrzeć. W dziale transportu.

To oznacza, że w Tranzycie bywam od trzech do ośmiu razy w miesiącu. Nie, żebym lubiła to miejsce albo była specjalnie zachwycona wykonywanym zawodem; ale podobno nie ty wybierasz tę robotę, tylko ona ciebie. I tak mam lepiej, niż pewien facet, którego poznałam na szkoleniu w Londynie; ja przynajmniej wiem, że mój czas w Tranzycie będzie miłym niebytem, a jego czeka wyjątkowo upierdliwa przeprawa z aniołami, które stoją w kolejce do jego resocjalizacji.

Podobno też praca przechodzi z pokolenia na pokolenie. Możliwe; mój ojciec, niestety, zabrał wiedzę o niej do grobu, bo zmarł na zbyt późno zdiagnozowanego raka żołądka, kiedy byłam malutka. Mama udawała, że problem nie istnieje. Problem, czyli ja.

Teraz, patrząc z perspektywy czasu, wcale jej się nie dziwię; życie z jasnowidzem musiało dać jej się mocno we znaki. Pewnie miała nadzieję, że córka będzie normalna. Zastanawiam się, ile wiedziała o pracy mojego ojca. Czasami zazdroszczę mu posady. On tylko wypełniał papierki. Ja zajmuję się aktywną spedycją. Dostarczam zawartość papierków na miejsce.

Poznań, 10.02.2008

Komentarze

  1. dalej kobieto! się nie przerywa w takim miejscu, no...

    masz tego więcej, mam nadzieję?

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeee.... nie.
    Że zacytuję jednego mojego znajomego, wypowiadającego się o innym opowiadaniu:
    "Fajne. Ale znowu, kurwa, niedokończone".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

A completely different story

Untitled

Bajka z innej bajki