Ciotka


Doskonale ją pamiętam; była wysoka i szczupła. Pachniała bielizną suszoną na dworze w wietrzny, deszczowy dzień. I samotnością. Tym wszystkim, co natychmiast kojarzyło się z jesiennymi wieczorami, chłodem i zdziczałym, wygłodniałym kotem włóczącym się w ciemności wśród krzaków, tracących ostanie liście. Myślę, że wydzielała bardzo intensywną woń smutku i rezygnacji, chociaż czasami, kiedy wkładała perły, przypinała do płaszcza wyleniały kołnierz z lisa i naciągała rękawiczki, zetlały zapach Chanel nr 5 unosił się nad nią jak czerwony sztandar buntowników.


Pamiętam też jej psa, wiekowego charta rosyjskiego imieniem Dymitr. Dymitr śmierdział starym psem.


Był też dom, który kiedyś pachniał jabłkami i cynamonem, a teraz zalatywał kurzem, myszami i naftaliną.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

A completely different story

Untitled

Bajka z innej bajki